Rozmowy o przemocy: Sprawca przemocy potrzebuje pomocy

Rozmowy o przemocyW domu z przemocą zarówno ofiara jak i osoba stosująca przemoc potrzebują pomocy

Ogólnie pojmowane zjawisko nadużywania a zwłaszcza uzależnienia od alkoholu i innych substancji odurzających dla wielu osób równa się występowaniu przemocy w rodzinie. Czy uzależnienia mają duży wpływ na sytuacje przemocy fizycznej, psychicznej, materialnej, seksualnej itp.? Czy sam fakt zaprzestania stosowania substancji uzależniających może wpłynąć na poprawę relacji w domu i wyeliminowania zjawiska przemocy?
Najbardziej wiarygodne i dające obraz sytuacji domowej są informacje uzyskane od osób bezpośrednio uwikłanych w powyżej wymienione problemy.
Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie w Limanowej wspiera rodziny doświadczające przemocy i na bieżąco analizuje możliwości profilaktyki i zapobiegania powyższym problemom. W tym celu przeprowadzone zostały rozmowy z dwoma osobami, żeby poznać ich opinię i przybliżyć ich punkt widzenia na temat wychodzenia z uzależnienia i współuzależnienia od alkoholu. Poniżej przytoczone rozmowy przeprowadzone w formie wywiadów pokazały, iż uzależnienie od substancji psychoaktywnych często jest jednym z czynników wpływających na przemoc w rodzinie.

Wywiadu udzielili Pani Anna (imię zmienione), która w PCPR uczęszcza na spotkania grupy wsparcia dla osób doświadczających przemocy w rodzinie i jednocześnie jest uczestniczką grupy wsparcia osób współuzależnionych od alkoholu oraz Pan Andrzej (imię zmienione), który ukończył program korekcyjno-edukacyjny dla osób stosujących przemoc
w rodzinie i jednocześnie jest uczestnikiem grupy wsparcia osób uzależnionych od alkoholu. Rozmowy z pracownikiem PCPR odbyły się w siedzibie Centrum w Limanowej w intymnej i spokojnej atmosferze.

Rozmowa z Panią Anną na temat grupy wsparcia (nazywaną grupą) osób współuzależnionych.

Pani Anno, czym według Pani jest grupa wsparcia?
Ja bym to nazwała grupą miłości. Jest to grupa pomagająca w nabraniu odwagi, pewności siebie.
Co według Pani oznaczają słowa „nabranie odwagi”?
Zmienić myślenie i zachowanie.
Jakimi wartościami kierują się osoby uczęszczające na spotkania grupy?
Tam mamy miłość, wzajemne wsparcie, dlatego też nazywamy się grupą wsparcia. Najważniejsza jest miłość i wzajemne zrozumienie. Uważam, że to jest też najważniejsze w życiu.
Jakie inne emocje czy uczucia może Pani zaobserwować podczas mytingów?
Co ja odczuwam? Hmmm… Odczuwam, że dzięki spotkaniom my uczestnicy jesteśmy w stanie zmienić nastawienie do danej sytuacji, umiemy się w trudnie skrajnych sytuacjach zatrzymać i powiedzieć sobie: „nie tędy droga”.
Jakie to są sytuacje?
Tam, gdzie jest przemoc i alkohol, dużo alkoholu w domu, tam są kłótnie, ostre wymiany zdań, wręcz awantury. Ja kiedyś dużo się kłóciłam. A teraz samo, to, że ja nie będę się kłóciła, to już jest zmiana we mnie, w moim nastawieniu do życia. Wcześniej się kłóciłam, potem wiele przemilczałam. Mój mąż już nie żyje, więc mówię, jak to u mnie się zmieniało. Ktoś, kto tego nie przeżył w życiu nie wie jakie to bardzo trudne, taka zmiana, takie przemilczenie, a to dopiero początek, ale z biegiem czasu przyzwyczajałam się. Były momenty, gdy mąż robił swoje, a ja wybierałam fragmenty rzeczy, które mnie pasowały. Nie było wtedy awantur.
To dają spotkania osób współuzależnionych?
Tak. Ale, jak mówiłam dają pomoc, wsparcie, odwagę wewnętrzną, zmianę nastawienia i zachowań. To wszystko pomaga w tym, żeby się zmienić. Ja, dzięki grupie widzę nowe rzeczy, to znaczy świat na nowo. Ja odkryłam radość, ja odkryłam to, że jestem kochana. Osoby, które są w grupie pokazują, poprzez własne doświadczenia, że z każdej sytuacji można wyjść na prostą. Można je rozwiązać bez płaczu, bez jęku, bez urazów. Tak, ja powtarzam, że nauczyłam się żyć od nowa. Jak przyszłam tam pierwszy raz, to byłam „zakręcona” w wyuczonych schematach postępowania. Ja nie wiedziałam, że słońce świeci… . Poprzez przykłady koleżanek z grupy i ich pomoc ja zobaczyłam, że to słońce świeci. To takie naturalne, a ja tego nie dostrzegałam, ja sobie z tego nie zdawałam sprawy, że tak głęboko to we mnie weszło.
A kiedy Pani zobaczyła to słońce?
Po czterech latach chodzenia na grupę. Była tam pedagog, która mi to wprost naświetliła, ale tylko mnie. Każdą z nas wspierała indywidualnie.
Częściowo już Pani powiedziała, ale co zyskuje Pani w grupie, co daje grupa w kontekście osób?
Wewnętrzny spokój, radość, że jestem w kręgu osób kochających mnie i akceptujących, taką jaka jestem, chcą dla mnie jak najlepiej.
A jaką osobą była Pani wcześniej, przed przygodą z grupą dla osób współuzależnionych?
Dawniej byłam optymistyczna, ale coś się zadziało i pewnego dnia spojrzałam w lusterko i zobaczyłam, że nie umiem się uśmiechać. Dotarło do mnie że coś jest nie tak. Ale nie miałam czasu o tym myśleć przy codziennych obowiązkach tzn. dom, praca, dzieci. Dopiero po trzydziestu latach małżeństwa poszłam na grupę. Nie sama z siebie, tylko przez syna. Syn  mnie namawiał, żebym poszła tam chociażby dla ciekawości. Od początku pochłaniałam wszystko jak ciepłe bułeczki. Poszłam tam dla syna i chciałam pomóc również jemu odnaleźć się w tej rzeczywistości. Miałam wrażenie, że chcę mu coś wynagrodzić, ponieważ czułam, że był ciągle karany, jakby też coś zawinił. Sama nie wiem. Syn też pił, a po wojsku już nałogowo. I do niego nie wiedziałam jak się zwracać. Do męża umiałam, nauczyłam się przez trzydzieści lat. Wyszłam z mojej rodziny, w której nie było kłótni, była miłość, wzajemne wspieranie; trudnymi chwilami dzieliłam się z mamą lub siostrami. Miałam mnóstwo pochwal i słów dowartościowujących. Zawsze miałam kogoś kto miał dla mnie dobre słowa albo udzielał mi dobrych rad.
Był moment przełomowy, w którym powiedziałam sobie dość, przytrzymałam drzwi, które mąż chciał otworzyć. Poczułam, że jestem silna. I to był początek.
Jak często spotykacie się w grupie?
Raz w tygodniu, w czwartek od 17.00 do 19.00, ale jeśli jest taka potrzeba, to możemy przedłużyć do godziny 19.50. Limanowa, ul. Zygmunta Augusta 35, budynek Ochotniczej Straży Pożarnej.
Z jaką częstotliwością przychodzą osoby na spotkania?
Różnie. Nie trzeba być co tydzień, ale warto. Najpierw mamy wolny temat, potem mamy tzw. stopnie, potem tradycje, potem ponownie wolny temat zamiast koncepcji, które są bardzo ciężkie do zrozumienia. Dopiero po kilkunastu latach są one zrozumiałe. Ja chodzę na spotkania już około 10 lat. Ustalone są ścisłe zasady, których się nie zmienia, ponieważ sens pracy nad sobą jest wtedy, gdy wszystko jest po kolei przepracowane.
Czy jest osoba, która dba o dopilnowanie takiego systemu?
Tak. Myting może prowadzić każdy. Można przyjść i nic nie mówić, ale dobrze jest chociaż się przedstawić i powiedzieć czego się oczekuje. Szokujące dla mnie było to, że po jakimś czasie usłyszałam, że to ja mam się zmienić, a przyszłam po to, żeby to mój mąż się zmienił. Jak to ja, z czego? To ludzi szokuje. Przecież to on pije a nie ja. Dociera to do człowieka, dopiero jak się te stopnie przerabia. Okazuje się, że ja też mam wady i dopiero uczęszczając na grupę dostrzegłam swoje cechy.
Grupa uczy życia, ale na swoich przykładach, swoich doświadczeniach i przeżyciach. Jak każdy dawał sobie radę z trudnymi sytuacjami w życiu z alkoholikiem. Uczy, że nie wolno narzucać swoich pomysłów.
Czy uważa Pani, że uzależnienie od alkoholu ma wpływ na przemoc w domu?
Spotkałam się z taką opinią, że alkoholizm jest podstawą do przemocy w rodzinie, ale okazuje się, że są osoby, które nie piją i również stosują przemoc.
Tak, alkoholizm jest czynnikiem wpływającym na przemoc w rodzinie. Użyję słowa – przeważnie. Przeważnie tam, gdzie jest uzależnienie, tam jest przemoc. Mówię o przemocy fizycznej, psychicznej, materialnej, a nawet seksualnej. U mnie był krzyk, podniesienie ręki, wymuszanie seksu.
A czy przemoc była również w czasie, gdy mąż nie pił?
Mój mąż nie pił zaledwie przez miesiąc po ślubie. Nie wiem więc jak by to było, gdyby nie był uzależniony.
Ale to też człowiek. Każdy jest człowiekiem. Ja osobiście wiążę to z wiarą. Uzależniony to też człowiek. Zawsze trzeba próbować tłumaczyć tak jak długo się da. W pewnym momencie straty w rodzinie są bardzo duże i trzeba zająć się tym co się da, np. dziećmi. Moje dzieci skończyły szkoły, a dwoje nawet studia.
Tutaj Pani Anna opowiedziała o kilku dramatycznych sytuacjach przemocy, jakich doświadczyła, również fizycznej w stosunku do niej i dzieci, ale na jej późniejszą prośbę nie zostały opisane.
Gdy po pobiciach ludzie się pytali co się stało, to ja ze wstydem odpowiadałam, że np. uderzyłam się o drzewo lub coś innego wymyślałam.
Czyli przemoc oznaczała dla Pani wstyd? A jak to wygląda w czasie mytingu, czy nadal jest ten wstyd?
Na mytingu nie uważałam tego za wstyd. Ale osoby, które przychodzą na myting często właśnie tak to widzą, jako wstyd mówienie o przemocy w rodzinie. A przecież to nie moja wina, to nie ja biłam… więc to nie moja wina. Przychodziły jednak myśli, że może jednak moja wina, bo gdybym się nie odezwała, to bym nie dostała. Takie miałam kiedyś myślenie i nadal zdarza mi się zastanawiać co by było gdybym zrobiła coś albo czegoś nie zrobiła. Jak tak sobie analizuję teraz, to my wszystkie siostry, które wyszłyśmy z domu wzięłyśmy ślub z alkoholikami. Ale każda inaczej postąpiła. Jedna siostra rozeszła się z mężem, ja byłam z moim mężem aż do jego śmierci. Każdy postąpi inaczej, tak, jak określona sytuacja mu na to pozwala.
Czy spotkania w ramach grupy miały w Pani przypadku wpływ na „uporanie się” z przemocą?
Tak, w stosunku do syna. Przypominam sobie sytuację, gdy syn powiedział mi, że pije przeze mnie. Nie pozwoliłam na takie mówienie i myślenie. Powiedziałam, żeby nie zwalał na mnie. Pijesz bo chcesz, bo ci tak pasuje. Dla tej sytuacji, żeby ją taką ujrzeć, warto było uczęszczać na spotkania grupy.
Na czym polega współuzależnienie?
Na początku myślałam, że to oznacza wspólne picie. Nie rozumiałam o co chodzi z tym współuzależnieniem i dopiero po usłyszeniu wielu przykładów, przypadków i gdy wzięłam udział w scence ukazującej zachowania osoby współuzależnionej zrozumiałam, że to nie jest wspólne picie, że to jest utrzymywanie sytuacji picia. Gdy zaczęłam to w sobie zmieniać swoje zachowanie to był bunt w domu. Ale wytrzymałam nawet wyśmiewanie mnie. W ogóle grupa wsparcia pomogła mi w pracy nad sobą, nad radzeniem sobie z problemami.
Czy można kochać osobę, która stosuje przemoc?
Można. Ja nawet modliłam się o to, żeby go nie przestać kochać. Bo jakbym przestała go kochać, to bym go znienawidziła, ponieważ pomiędzy miłością a nienawiścią jest bardzo cienka nić. Ja wolę kochać, niż nienawidzić. Ale zaczęłam się zmieniać dla samej siebie, żebym żyła radością dla samej siebie. Rozpoznałam swoje potrzeby.
Na koniec spotkania poproszę o podsumowanie.
Ja dzięki grupie zyskuję wewnętrzny spokój, zadowolenie, radość, że jestem w kręgu osób kochających mnie i akceptujących, taką jaka jestem, chcą dla mnie jak najlepiej. Mam poczucie bycia potrzebną. Chcę służyć swoim doświadczeniem. Jestem również osobą silniejszą, mam również pokorę do życia. No i chyba umiem kochać.

Rozmowa z Panem Andrzejem na temat grupy wsparcia (nazywaną grupą) osób uzależnionych.

Panie Andrzeju czym jest dla Pana grupa wsparcia?
Jest to grupa, która prowadzi człowieka do lepszego życia.
Co Pan zyskuje uczęszczając na grupę?
Przede wszystkim zdrowie. Alkohol szkodzi zdrowiu. Innym zyskiem w sensie ekonomicznym są pieniądze. Jak piłem nie miałem pieniędzy, teraz mam na zaspokojenie potrzeb domowych
i własnych np. na papierosy, ale myślę, żeby oduczyć się palenia, ale palę już tak długo, że łatwiej mi było rzucić alkohol jak papierosy. Chodzę na grupę piąty rok.
Jaki był powód przyjścia na grupę?
Problemy rodzinne. Chodziłem do Limanowej na spotkania, ale wracałem do siebie do domu i zawsze znaleźli się koledzy do picia, więc pojechałem do Nowego Targu, gdzie przeszedłem dwumiesięczne leczenie na oddziale zamkniętym. Po odwyku zapisałem się na grupę i do tej pory cały czas w niej jestem, ona mi daje dużo wsparcia, żeby nie wrócić do alkoholu. Staram się też nie przebywać wśród pijących, unikam takich spotkań. Żona uczęszcza na spotkania grupy osób współuzależnionych. Według mnie to dobrze, bo osobom po odwyku potrzebne jest wsparcie rodziny, żony.
Czy uczestnictwo w spotkaniach jest dobrowolne?
Są osoby, które przychodzą z własnej woli, ale są też osoby kierowane przez Komisję Rozwiązywania Problemów Alkoholowych.
Jak wygląda motywacja do utrzymania trzeźwości u osób kierowanych przez komisję?
Powiem dla przykładu, że np. spośród dziesięciu osób (takie były grupy), które ukończyły odwyk w Nowym Targu nie piją dwie osoby, czyli ja i jeszcze jeden człowiek. Musi być więc silny charakter człowieka i silne postanowienie, żeby w tym wytrzymać, bez względu na to czy przyszedł ktoś dobrowolnie czy z przymusu. Ciężko było, bo tam gdzie pracowałem po pracy właściciel przynosił alkohol i zachęcał do picia, ale ja któregoś dnia już nie odmawiałem, tylko powiedziałem, że jak będzie nadal namawiał to rozbiję butelkę. Od tego czasu nie namawia. Omijam teraz towarzystwo, które pije. Są tacy co zrozumieją, że nie piję, a są tacy co będą specjalnie mówić weź napij się. A mnie to nie interesuje co oni o mnie myślą.
Kto może prowadzić grupę osób uzależnionych, tę w której Pan uczestniczy?
Osoba, która jest w grupie i w abstynencji co najmniej sześć miesięcy  może prowadzić grupę. Jest jedna osoba prowadząca i prowadzi spotkania przez miesiąc, po czym jest zmiana. Nie wszyscy chcą się zgodzić na to prowadzenie.
Co według Pana jest najważniejsze w spotkaniach?
To, że mówi się o swoich doświadczeniach, nie krytykuje się nikogo, nie opowiada się o innych, tylko swoje doświadczenia. Są tacy co chętnie opowiadają o swoich przeżyciach i są tacy, którzy się wstydzą albo nie potrafią. Ja na początku też nie za bardzo chciałem o sobie opowiadać, a teraz już minęło pięć lat i mówię. Ja przez te pięć lat ani kieliszka wódki, ani jednego piwa nie wypiłem. Nawet perfum po goleniu nie używam, bo jest je czuć alkoholem. Do zapicia jest jeden krok. To jest choroba nieuleczalna. Ją można zatrzymać, ale uleczyć się jej nie da, nie ma lekarstwa na nią. Jedynie silna wola i trzeba czuwać nad tym, żeby się nie dać naciągnąć na picie. Człowiek słabego charakteru może nawet po aż dziesięciu latach abstynencji wrócić do picia.
Czy widzi Pan zmiany w relacjach w rodzinie od czasu, gdy Pan nie pije?
Z małżonką dość dobrze żyjemy, a o dzieciach nie będę opowiadał. Mam pewne problemy, bo np. proszę o to, żeby nie zostawał alkohol otwarty na półce, a rodzina tak zostawia, mam wrażenie, że robią mi na złość. Usłyszałem, że to mój problem. Nie chodzą na grupy wsparcia dla osób współuzależnionych, tylko małżonka chodzi. Nie chciałem też siedzieć z nimi podczas jedzenia, ponieważ za każdym razem było piwo, a ja tego unikam, bo nie chcę wrócić do tego co było.
Częściowo już Pan powiedział, ale co jeszcze zyskuje Pan w grupie, co daje grupa w kontekście osób?
Wsparcie. Mamy pomoc w grupie. Dużo daje mi to, że wiem, jakie inni mieli kiedyś problemy, bo słyszę, jakie mają przejścia. Kontakty z ludźmi w grupie są ważne, bo jak sam zostałbym
z tym problem to mógłbym sobie nie poradzić. Nikt nikim nie zarządza, opowiadamy tylko swoje przeżycia. Są sponsorzy i ze sponsorem przerabia się kroki, dwanaście kroków, czyli dwanaście tradycji. Mamy też za każdym razem modlitwę o pogodę ducha na początku i na końcu spotkania.
Czy widzi Pan inne korzyści uczęszczania na spotkania w grupie?
Tak, jak mówiłem ona utrzymuje mnie w trzeźwości, nie stosuje się przemocy i inaczej się myśli – zdrowym i trzeźwym rozumem. I pomoc drugiemu człowiekowi. Mnie się udało pomóc kilku osobom, które nadal nie piją.
A jaką osobą był Pan wcześniej przed przygodą z grupą, a jaki jest Pan dzisiaj?
Kiedyś nie mogłem nic powiedzieć np. w domu, bo ja miałem swoje argumenty, teraz staram się wysłuchać np. żony i jak jest jej racja to jej to powiem, kiedyś nie umiałem. Jeśli uważam, że ja mam rację, to umiem też jej to powiedzieć. W porównaniu z przeszłością zmienił się mój stosunek do ludzi, nie tylko w rodzinie. Staram się nie oceniać innych, staram się bardziej zajmować swoimi problemami, jak najmniej nie żyć sprawami innych ludzi. Kiedyś mi przeszkadzało, jak ktoś się do mnie odezwał, a teraz jednym uchem wleci a drugim wyleci i nie zwracam na to uwagi. Teraz jest wrzesień i mamy dziewiątą tradycję, czyli zadośćuczynienie osobie, którą skrzywdziłem, co jest bardzo trudne. To też zmiana, bo to jest niesamowicie trudne, bo rodzina wraca do tego co było. A powinni wybaczyć. Mnie dużo nie potrzeba, żeby mnie wesprzeć, wystarczy, żeby żona była zadowolona, to mnie już motywuje.
Jak często spotykacie się w grupie?
Raz w tygodniu, w środy od 18.00, jest to „Grupa Lubogoszcz”. Ja byłem w kilku innych grupach na spotkaniach ze znajomymi, żeby im towarzyszyć. Normalnie to przychodzi więcej osób, nawet ponad dwadzieścia, a przez tę pandemię chodziło tylko kilka. Najgorzej było, jak epidemia wybuchła, bo były zawieszone spotkania, brakowało tego. Dobrze, że mam numery telefonów osób z grupy, bo mogłem z nimi pogadać, bo mi ich brakowało, tych rozmów. Miałem silne nerwy i te rozmowy mi pomogły w uwolnieniu się od emocji. Nie mogłem się doczekać spotkań. Przychodzą ludzie w różnym wieku. Jest osoba mająca dziewiętnaście lat i są osoby po siedemdziesiątce.
Czy Pan uważa, że uzależnienie od alkoholu ma wpływ na przemoc w domu?
Tak. Tak uważam. Człowiek pijany nie myśli zdrowym umysłem. Powstaje agresja. Człowiek pijany myśli, że mu wszystko wolno, nie ma hamulców w zachowaniu w stosunku do żony
i dzieci. On nie wie co robi. Pijanemu wszystko przeszkadza. Ja teraz staram się nie robić nikomu krzywdy, unikam kłótni.
Czy zaprzestanie picia Pana było jednoznaczne z zakończeniem przemocy w domu?
W moim przypadku pomocne były spotkania piątkowe w programie korekcyjno-edukacyjnym. Dowiedziałem się jak nie stosować przemocy. Ja teraz bardziej staram się unikać kłótni, po tych latach widzę, że jeśli coś jest nie tak z małżonką, to wychodzę z domu. Unikam takich sytuacji, które były przedtem. Dowiedziałem się też o literaturze na ten temat i ją czytam, żeby wiedzieć, jak się zachowywać. Na rocznicę dostałem literaturę i kupiłem też sobie chyba ze trzy książki na temat alkoholizmu. W TV też oglądam programy na ten temat. Rozmowy są bardzo ważne.
Czy rozmawiacie Państwo, to znaczy Pan i żona o przeszłości?
Czasami tak, ale czasami wolę nie rozmawiać. Zależy od sytuacji. Niestety ona tak szybko nie zapomni tego co było, co osoba pijąca zrobiła. To się nie zmieni u nas tak z dnia na dzień.
Na koniec spotkania poproszę o podsumowanie.
Gdyby nie grupa, to ja bym wrócił do picia.

Powyższe odpowiedzi Pani Anny i Pana Andrzeja nie pozostawiają wątpliwości, iż grupy wsparcia dla osób uzależnionych, jak i dla ich rodzin mają bardzo duże znaczenie wsparcia
w życiu osobistym. Jednak sam fakt wychodzenia z nałogu nie jest receptą na rozwiązanie problemu wyjścia z przemocy. Żeby dokonać zmian w ponownym budowaniu właściwych relacji rodzinnych, niezbędne jest uczestnictwo w zajęciach edukacyjno – terapeutycznych. Tutaj istotną rolę stanowi pomoc Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Limanowej, które oferuje wsparcie w formie programu korekcyjno-edukacyjnego oraz psychologiczno-terapeutycznego dla osób stosujących przemoc i rodzin doświadczających przemocy. Nadmienić trzeba, iż udział
w tych formach pomocy możliwy jest tylko w przypadku zachowania abstynencji.

Analizując istotę powyższych wywiadów  można wysnuć stwierdzenie, iż zarówno osoby doświadczające przemocy, jak i stosujące przemoc w rodzinie potrzebują wsparcia. Inny, istotny wniosek wyłaniający się z powyższych rozmów dowodzi, iż przedstawione grupy wsparcia są pomocne i bardzo ważne w procesie wychodzenia z uzależnieniai współuzależnienia i wynikającego z nich zjawiska  przemocy w domu. Wypowiedzi  powyższych rozmówców dowodzą, że grupy są formą terapii, pomagają w rozpoznaniu siebie w celu dokonania zmian osobistych, a w przyszłości w realnej pracy nad wychodzeniemz przemocy w rodzinie. Jak powiedziała Pani Anna, zobaczyła ona, że świeci słońce, czyli pomagają także w uświadomieniu sobie, że można doświadczyć pięknych chwil w życiu, że można zmienić nastawienie do świata z pesymistycznego na optymistyczne. Mytingi dają możliwość bycia w grupie osób z podobnymi problemami i doświadczeniami związanymi ze zjawiskiem uzależnienia, co jest niezwykle ważne w odbudowie poczucia własnej wartości. Pan Andrzej i Pani Anna pozyskali w grupach wsparcia cenne znajomości, znaleźli również przyjaciół, służą też innym pomocą. Wychodzenie z uzależnienia wpłynęło w przypadku Pana Andrzeja na zaprzestanie stosowania przemocy w stosunku do najbliższych osób. Natomiast Pani Anna odzyskała pewność siebie i siłę do obrony przed przemocą ze strony męża i syna. Grupy wsparcia organizowane przez tutejsze Centrum (program korekcyjno-edukacyjny dla sprawców przemocy i grupa terapeutyczno-edukacyjna dla ofiar przemocy) stanowią cenną pomoc w dalszym etapie wychodzenia z przemocy i nauce rozwiązywania problemów rodzinnych i radzenia sobie w trudnych sytuacjach społecznych.

Zapraszamy więc do korzystania z usług Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Limanowej.

image_pdfimage_print
Skip to content